Poszukiwanie nowej pracy zazwyczaj oznacza wysyłanie całej masy maili z CV, również do firm, o których słyszy się pierwszy raz. Warto działać na szeroką skalę, ale jeszcze bardziej warto działać rozważnie. Lekkomyślność może wpędzić kandydata w łapy złodziei danych.
Proceder, który po angielsku określany jest jako „recruitment fraud” to dzisiaj spory problem. Dane osobowe są cennym towarem, a po wprowadzeniu przepisów RODO stały – przynajmniej teoretycznie – towarem mniej dostępnym. RODO ma chronić nasze dane, ale nawet najbardziej opasła księga pełna unijnych dyrektyw nie uchroni nikogo przed jego własną lekkomyślnością. A osoby szukające pracy często się nią wykazują. Szczególnie jeśli szukają już od dłuższego czasu, mogą stracić czujność i dać się złapać na fałszywą ofertę pracy.
Fałszywe oferty pracy
Dlaczego oszuści tworzą fałszywe oferty pracy? Najczęściej właśnie po to, żeby przejąć dane osób, które na nie odpowiedzą. Możliwości wykorzystania tych ostatnich jest tyle, ile podpowiada wyobraźnia – od sprzedania ich firmie, która potem będzie chciała obdarowywać nas „darmowymi” garnkami po zaciągnięcie kredytu w imieniu okradzionego – jeśli szczególnie hojnie dzieli się swoimi danymi.
Co powinno budzić wątpliwości?
W pierwszej kolejności (niestety!) zbyt hojna oferta. Jeśli pracodawca nie ma praktycznie żadnych wymagań, za to obiecuje pięciocyfrową pensję, miejsce parkingowe w centrum miasta i integracyjną wycieczkę na Teneryfę, pewnie nigdy go nie zobaczysz. Ktoś taki może zamieścić ogłoszenie w jednym z serwisów z ofertami pracy, ale może też zwrócić się bezpośrednio do ciebie za pośrednictwem e-maila sugerując, że odpowiada na już wysłane zgłoszenie. Jeśli wysyłasz właśnie sto pierwsze, być może dasz się nabrać. Z drugiej strony niepokój powinna budzić też zbytnia tajemniczość pracodawcy. Jeśli nie ma po nim śladu w internecie, nie dzieli się swoim adresem ani numerem telefonu, to szansa, że rzeczywiście istnieje jest marna. Chyba, że starasz się o pracę w tajnym stowarzyszeniu albo rządowej agencji, której oficjalnie nie ma.
Jeśli uda ci się namierzyć firmę w internecie, nie zaszkodzi sprawdzić, czy rzeczywiście prowadzą rekrutację i czy pracuje dla nich osoba, która zwróciła się do Ciebie mailowo.
Bądź czujny!
Podejrzliwość powinny wzbudzić zbyt rozbudowane formularze rekrutacyjne. To zrozumiałe, że każdy poszukujący pracy z niecierpliwością czeka na moment, kiedy będzie mógł wysłać pracodawcy swój numer konta, ale żaden prawdziwy rekruter nie zażąda takich informacji na wejściu. Podobnie jak numeru PESEL czy numeru i serii dowodu osobistego.
Wszystkim, którzy są pewni że nigdy nie wysłaliby e-maila ze swoimi danymi na adres żadnej podejrzanej firmy radzimy jeszcze raz skontrolować ustawienia swoich kont w serwisach społecznościowych czy tych poświęconych poszukiwaniu pracy i upewnić się, że numer telefonu, e-mail i adres nie są publicznie dostępne. To jeszcze nie numer konta ani dane z dowodu, ale już coś – złodziejom danych na pewno się przyda.
Przezorny zawsze ubezpieczony
Specjaliści zalecają, żeby na potrzeby szukania pracy stworzyć sobie osobny adres e-mail albo nawet uruchomić specjalnie nowy numer telefonu. Warto rozważyć szczególnie to pierwsze rozwiązanie – w większości wypadków nic nas to nie kosztuje, zmniejsza ryzyko, że oferta wymarzonej pracy zgubi się gdzieś między mailem od cioci i zawiadomieniem od kuriera, a może pomóc uniknąć naprawdę poważnych kłopotów.